Followers

Wednesday, September 29, 2010

Stopery w uszach

Kiedy dzieci są małe zadają mnóstwo pytań. Nieraz są to pytania tak zaskakujące że człowiek nie wie co ma odpowiedzieć, jest dosłownie ogłupiały. Ale cóż, zawsze dziecku trzeba powiedzieć coś nie do końca zgodnego z prawda bo jest zbyt małe i nie zrozumie odpowiedzi. Sama miała czworo takich „ciągle pytających” i głowiłam się wielokrotnie nad tym aby moja odpowiedź miała sens, dziecko czuło się usatysfakcjonowane a jednocześnie nie było okłamane. Pytania typu: Mamo, jak się muchy kochają? Były dla mnie codziennością bo wiedziałam że moje dzieci miały bardzo bujną fantazję. Gdy zobaczyłam na ścianie zlepione ze sobą muchy to pokazywałam synkowi i mówiłam: o tak się muchy kochają. Synek patrzył chwilę, pomyślał i poszedł się bawić. Drugi synek bardzo dużą wagę przywiązywał do tego aby w domu przed jakaś uroczystością było zawsze czysto i wszystko na swoim miejscu, był takim „małym gospodarzem” czuł się bardzo ważny i pomocny. Bardzo to ceniłam.
Był okres kiedy używałam tamponów i kładłam je na półce która zdawała się być niedostępna dla dzieci. Jednak dziecko to istota bardzo wszystkiego ciekawa i mały Tomek wszedł na krzesełko aby zobaczyć co mama tam nieraz kładła. Znalazł tampony i przyszedł do mnie z pytaniem do czego to służy i jak się nazywa. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą że to SA tampony jednak nie mogłam ze względu na wiek synka powiedzieć do czego służą. Powiedziałam natomiast że są to takie stopery do uszu które się wkłada kiedy ktoś bardzo krzyczy a nie chce się tego słuchać. Synka ta odpowiedz zadowoliła i poszedł odkrywać świat w którym przecież tyle się dzieje. Ja zapomniałam o tej sprawie i odpowiedzi jakiej udzieliłam wówczas małemu smykowi.
Pewnego razu musiałam pojechać po zakupy a dzieci zostawiłam w domu a opiekę na domem powierzyłam najstarszej Magdzie która to bardzo chętnie pod moją nieobecność lubiła braci ustawiać po kątach i mówiła że teraz ona tu jest mamą i mają jej słuchać. Dzieciaki jak to dzieciaki robiły wszystko tylko nie to co miały. Tomek bardo nie lubił jakichkolwiek prac domowych a już krzyki Magdy sprawiały że nie słuchał wogóle. Kłótnie ich więc nie miały końca.
Wróciłam do domu po kilku godzinach, widać było że dzieci się kłóciły bo jakieś niemrawe były. Tomka nie było ani w kuchni ani w pokoju, a do drugiego nie zaglądałam.
Spytałam dzieci: a gdzie Tomek?
Magda na to: siedzi w pokoju, coś sobie ubzdurał, jak mamy nie był to mnie wcale nie słuchał!!

Weszłam do pokoju dzieci, spojrzałam a synka i to co ujrzałam było niesamowite!!!
Siedział smutny na kanapie, z uszu wystawały mu tampony i wiszące na ich końcach sznureczki.
Myślałam że zaraz parsknę ze śmiechu jednak starając się zachować powagę usiadłam przy nim i spytałam:
Co Ty masz w uszach? Dlaczego jesteś taki smutny?
Odpowiedział:
Mama sama mi kiedyś powiedziała ze to są stopery do uszu i jak ktoś będzie krzyczał to się ich używa, a ja nie będę Magdy słuchał bo nie jest moją mamą i nie będzie mi rozkazywała.
No tak, dzieci wiedzą jak sobie radzić w ciężkich chwilach.

Monday, January 11, 2010

Friday, February 15, 2008

http://obrazkidobloga.blog.onet.pl

"Super obrazki"

Wednesday, January 30, 2008


kiedyś znajdę szczeście którego szukam całe życie
błądzę po ścieżkach życia niepewna tego co będzie

co chwilę wydaję mi się że już złapałam tą chwilę
jak łapie się piękne motyle w sidła dłoni
aby je za moment wypuścić, popatrzeć na ich piękno
lecz motyl wypuszczony już nie wraca
szukam więc dalej swojego szczęścia na oślep
mówi się że szczęście jest gdzieś blisko
jakby w zasięgu ręki, niestety, ja go nie znalazłam
nie zalazłam w miłości, nie znalazłam w przyjażni
dla mnie pojęcie szczęścia to pojęcie nieznane
tak chciałabym go zażyć, delektować się nim
lecz może szczęście jest tylko dla smakoszy ?
dla wyselekcjonowanych, wybranych?
może nie dla każdego ono jest?
może nie zasłużyłam na nie?
odpowiedzi nie znam, więc szukam dalej.

Friday, January 11, 2008


Jest sobota, za oknem świt
I Warszawa kaszle miarowo
Wczoraj przyszedł od ciebie list
Miłe słowo...

Jesień u nas koronę ma
Tego roku jakby cierniową
A ty piszesz, że u was szał
I punk-rockowo...

Są dwa światy i nas jest dwoje
Do swych miejsc przypiętych jak rzepy
Ty masz pewnie więcej spokoju
Ja mam dzieci...

Są dwa światy i jedno Słońce
Które u nas słabiej coś grzeje
Ty masz pewnie duże pieniądze
Ja nadzieję...

Jest sobota, za oknem świt
I Warszawa kaszle miarowo
Wczoraj przyszedł od ciebie list
Czułe słowo...

Tamten wieczór, gdy ja i ty
Tak, to była wspaniała chwila
Ale dzisiaj obeschły łzy, więc pozdrawiam Cię
Ewa...

Są dwa światy i nas jest dwoje...


Sunday, October 28, 2007





Bez pytania się wkradła, po prostu zwyczajnie się zaczęła. Kiedy dwoje ludzi ma potrzebę zwierzenia się drugiej osobie ze swoich kłopotów i rozterek życiowych, to szuka drugiej takiej osoby.To jest trochę jak dwa magnesy, taki plus i minus. Zaczyna się od zwyczajnych słów pocieszenia, sztuki słuchania drugiej osoby, wtedy już wiemy że jesteśmy komuś potrzebni. Jest tyle spraw do omówienia, tyle problemów do rozwiązania, że czujemy się za siebie odpowiedzialni. I tak było z moją przyjaźnią. Miałam tyle ciepła w sobie, tyle potrzeby dawania że nie musiałam długo czekać na człowieka, który to wykorzysta. Bo, niestety Ja i moja przyjaźń zostały narażone na wiele przykrych incydentów, próby sił, sama nie wiem czego jeszcze, ale ja uparcie trwałam w przekonaniu że mam przyjaciela i że jemu właśnie muszę pomóc!! Mówi się że od przyjaźni do miłości jest tylko jeden krok-tak, to prawda, ale w moim wypadku ta prawda okazała się aż nazbyt gorzka. Zgaga została mi do dziś. Tak więc byłam, w dzień i w nocy, czekałam tylko na jakiś sygnał aby nieść pomoc w postaci dobrego słowa, mądrej rady, oparcia psychicznego, niekiedy nawet finansowego. Nie myślałam wiele o sobie, ważne było to, co mogę zrobić dla przyjaciela. A ja gotowa byłam zrobić wszystko. Z pokorą znosiłam wykręty i kłamstwa kiedy pytałam o milczący i wyłączony telefon, sprawy nazbyt chyba drażliwe. Patrzyłam w niego jak zaczarowana oczekując raportów doręczenia. Przychodziły. Wtedy moja radość była ogromna. Jak można być takim naiwnym?? Ja, niestety byłam bardzo naiwna, sądziłam że ten mój przyjaciel ma tylko mnie, że tylko ja jestem mu potrzebna, ze tylko mi ufa, i tylko we mnie wierzy.Tak mi mówił. Jak pomyślę ile nocy nie spałam bo myślałam o jego kłopotach, to dziś pytam samą siebie-czy był tego wart? Czy wart jest przyjaźni ktoś, kto kłamie? Ktoś kto omamia słowami?? Były wielkie słowa, a dziś okazało się że były to tylko PUSTE słowa. W przyjaźni przecież nie powinno być miejsca na kłamstwo, obłudę, czy fałsz. A ja, taka zagubiona życiowo, zostałam wykorzystana. Byłam tylko narzędziem do tego, aby ułożyć komuś życie od nowa, niszcząc swoje własne, otworzyć oczy na to, czego jego oczy nie widziały, a sama mając klapki na oczach. Dziś wiem że zmarnowałam swój czas i serce. Wiem że przyjaźń nie powinna niczego wymagać, że tylko trzeba dawać, ale ile tak można? Czy tak ciężko jest ot, tak od czasu do czasu napisać e-maila, zapytać co słychać, jak się czujesz?, pamiętać o urodzinach przyjaciela? Ja pamiętam. Będę pamiętała.Bo wiem że kiedyś w moim życiu był ktoś, kogo po prostu kochałam, dla kogo wiele byłam w stanie znieść, dla kogo moje serce biło szybciej niż normalnie. Wiem jednak też że ta osoba nadal jest, ma się dobrze, ale o mnie, niestety, zapomniała. Tyle warta była ta WIELKA przyjaźń. Został mi płatek Róży niegdyś ofiarowanej, kilka wierszy specjalnie dla mnie napisanych. Może to nie jest wcale mało? Może inni tego nie mają? Gdy to piszę, to coś w sercu się ściska, jakiś żal, tęsknota.Tęsknota za czymś co już minęło i nie wróci.